- Jesteśmy zastraszani! - mówią pracownicy sklepu z Biłgoraja

- Im bliżej tego strajku to tym bardziej jesteśmy zastraszani pośrednio i bezpośrednio. Mianowicie zaczyna się straszenie pracowników zwolnieniem i rozmowami dyscyplinarnymi. Tych którzy wezmą udział w strajku, nawet straszenie policją. Nie mamy prawa wyjść przed market?!  Mówią nam, że strajk jest nielegalny, a nawet jak zastrajkujemy to i tak zostaną ściągnięci pracownicy z innych marketów do pomocy a my zostaniemy ukarani. Z osób, które chcą strajkować robi się czarne owce - przekazuje nam anonimowo jeden z pracowników sklepu w Biłgoraju. Podobnych sygnałów od pracowników jest więcej: - Nie ma pieniędzy na podwyżki? Za jeden dzień obrót sklepu jest taki, że można kupić dwie działki budowlane w najlepszej lokalizacji i nie ma pieniędzy?! W Polsce jest około 240 Kauflandów i tym samym 240 menadżerów marketu. Każdy menadżer ma służbowe BMW z górnej półki, mniej więcej co dwa lata auta są wymieniane na nowe i nie ma pieniędzy ?! A są jeszcze setki innych "prezesów" którzy też takie samochody mają. Pracownicy są przeciążeni, jedna osoba średnio pracuje za 3-4 osoby. Cały czas jesteśmy straszeni kontrolami wewnętrznymi, zewnętrznymi. Na hasło "jadą", sklep ma stać jak na wizytę co najmniej papieża albo prezydenta. Nie ma kim robić. Kolejki, bałagan czy brak towaru to wina braku personelu. Z wszelkiego rodzaju mediami też rozmawiać nie możemy bo będą "konsekwencje wyciągane". Proszę to nagłośnić bo bez tego nic się nie zmieni - mówi jeden z pracowników. Na najbliższą sobotę pracownicy sklepu Kaufland w Biłgoraju zapowiadają protest i chcą wyjść przed sklep. Czy wyjdą i ile osób zdecyduje się wziąć udział w aukcji? Pewnie okaże się dopiero w ostatniej chwili.

Biuro prasowe sieci Kaufland przekazało Nowej Gazecie Biłgorajskiej, że w piątek skomentuje sytuację i odniesie się do zarzutów i wątpliwości pracowników biłgorajskiego sklepu.