reklama
reklama

To dzieje się naprawdę w Biszczy

Opublikowano: Aktualizacja: 
Autor:

To dzieje się naprawdę w Biszczy - Zdjęcie główne

reklama
Udostępnij na:
Facebook

Przeczytaj również:

Wiadomości Biłgorajskie
reklama

Pani Zofia posiadłość kupiła prawie 30 lat temu w 1996. Była to  pozostałość po bazie GS.  Znajduje się tam  stary dwór z 1860 r., stara piekarnia, stary budynek służbowy. Całość była ogrodzona wspomnianym płotem. Pani Zofia zapewnia, że płot od początku stał tam, gdzie kilka tygodni temu zastali go drogowcy. - I to wszystko 30 lat stało, nie budziło wielkiej odrazy estetycznej. W gminie usłyszałam natomiast, że jest to brzydki płot i zagraża życiu - tłumaczy nam kobieta. Wspomniane prace, w ramach których gmina buduje około 945 metrów nowego chodnika, prowadzone są przy drodze powiatowej 2936L. Zarządcą drogi jest więc Zarząd Dróg Powiatowych w Biłgoraju. Jak udało nam się ustalić, ZDP na czas inwestycji użyczył drogi gminnie Biszcza i po wszelkie informacje zostaliśmy odesłani do inwestora: - Informujemy, iż inwestorem realizującym zadanie jest Gmina Biszcza. Pytania odnośnie inwestycji prosimy kierować do inwestora realizującego zadanie - mówią urzędnicy ZDP. Zbigniew Pyczko, wójt  gminy Biszcza wyjaśnia, że granica pasa drogowego w tym miejscu znajduje się ok. 7÷8,0 m od krawędzi jezdni: - W pasie drogowym w miejscu projektowanej lokalizacji chodnika znajdowało się ogrodzenie, które kolidowało z prowadzoną inwestycją. Właścicielka nieruchomości przez 30 lat nie przeniosła ogrodzenia z pasa drogowego na granicę swojej nieruchomości oraz nie podjęła czynności w sprawie uregulowania własności zajmowanego terenu. Ogrodzenie było w bardzo złym stanie technicznym z uszkodzonymi elementami przęseł oraz uszkodzoną bramą (zdjęcia w załączeniu). Stan techniczny ogrodzenia wraz z wystającymi metalowymi prętami zagrażał bezpieczeństwu uczestników ruchu drogowego. Zagrodzony pas drogowy był zarośnięty samosiewami i krzewami ograniczającymi widoczność - wyjaśnia wójt.

"Takie wyjaśnianie to widelec po obiedzie"

Wójt zapewnia, że inwestor podejmował próby kontaktu telefonicznego z właścicielką działki. Pani Zofia nie neguje, że płot mógł znajdować się w pasie drogowym. Ona również przypomina, że przez 30 lat nikomu nie przeszkadzał, nie otrzymała żadnego pisma nakazującego rozbiórkę. Nikt nie wszczął odpowiednich procedur, nikt się z nią nie kontaktował: - Ktoś dzwonił do syna z nieznanego numeru. Gdy syn oddzwonił, okazało się, że był to telefon z Urzędu Gminy. Pracownica, która odebrała telefon nie wiedziała jednak kto i po to dzwonił. Jest to jedyna próba kontaktu ze strony gminy. Nie mam żadnego pisma, żadnego nakazu. Przecież takie sprawy zgodnie z prawem załatwia się na drodze administracyjnej, a nie wysyła koparkę w teren. Prawie 100 m z żelaznymi, ciężkimi bramami zniszczyli w ciągu połowy dnia. Wszystko zamieniło się w kupę gruzu. Serce bolało. Drzewa z korzeniami powyrywane, połamane. Było to dla mnie ogromne zaskoczenie. To co zobaczyłam, na kilka dni wyłączyło mnie z jedzenia, picia, spania. Dobrze mi się tylko płakało... tak było przez 4 dni - opowiada kobieta.  

Więcej w najnowszym papierowym wydaniu Nowej Gazety Biłgorajskiej. W kioskach, sklepach i punktach kolportażu w powiecie biłgorajskim.

 

reklama
reklama
reklama
Udostępnij na:
Facebook
wróć na stronę główną

ZALOGUJ SIĘ

Twoje komentarze będą wyróżnione oraz uzyskasz dostęp do materiałów PREMIUM

e-mail
hasło

Zapomniałeś hasła? ODZYSKAJ JE

TestBilgorajopis Nie masz konta? ZAREJESTRUJ SIĘ

reklama
reklama