Zgłosił się do nas pan Józef, który w 2004 roku kupił działkę na przeciwko swojego domu. Miała to być inwestycja na przyszłość.
Kup pan działkę, mówili...
- W 2004 roku był przetarg. Nadleśnictwo sprzedawało działki. Prawo pierwokupu miał burmistrz, ale zrezygnował, to ja kupiłem działkę na Gessinga, bo była na przeciwko mojego domu. Planu Zagospodarowania Przestrzennego wtedy jeszcze nie było - wyjaśnia pan Józef.
Mieszkaniec Biłgoraja zapewnia, że uzyskał ustne zapewnienia, że w przyszłości będzie mógł budować się na tej działce. Potwierdzenia na te słowa na papierze jednak nie ma.
- Jak się zacząłem starać się o pozwolenie na budowę, to się okazało, że nie ma takiej możliwości. Ale w Urzędzie Miasta złożyłem wniosek o wydanie warunków zabudowy na budowę garażu. W 2007 roku dostałem tę decyzję o warunkach zabudowy, a później starosta wydał pozwolenie na budowę garażu. No i tak sobie powoli budowałem ten garaż o wymiarach 12 m x 11 m - opowiada pan Józef.
Gdzie oni będą się po świecie tułać
Pan Józef budował sobie spokojnie garaż, nigdzie się nie śpieszył, aż do pewnej rozmowy z synem w 2011 roku:
- Gdzieś w 2011 roku syn oznajmił mi, że wyjeżdża z żoną za granicę, bo tutaj pracy nie ma, mieszkać też nie ma gdzie. Myślę: "Gdzie oni się będą po świecie tułać i wyjeżdżać bez żadnego planu". Zaproponowałem, że oddam im tą rozpoczętą budowę, gdzie fundamenty już były postawione, niech sobie przerobią papiery na budowę domu i niech zostaną tu na miejscu - tłumaczy pan Józef. I tu zaczęły się problemy mężczyzny.
- Skoro to były garaże, to chciałem to przekwalifikować i zrobić nadbudowę, żeby piętro było. Burmistrz nie wyraził zgody, uzasadniając, że są to tereny zalewowe - tłumaczy pan Józef, który zaczął szukać innego sposobu na rozwiązanie swojego problemu.
- Skoro nie można piętra, to jako przedsiębiorca złożyłem wniosek o budowę pomieszczeń socjalnych. Na dole byłaby produkcja, a na górze pomieszczenia socjalne. Na takie rozwiązanie burmistrz przystał i w 2014 ustalono kolejne warunki zabudowy dla inwestycji polegającej na przebudowie dachu oraz zmianie sposobu użytkowania budynku z przeznaczeniem na cele usługowe wyrób i sprzedaż kwiatów sztucznych.
- No i tak to trochę funkcjonowało, ale sytuacja syna nie dawała mi spokoju. Po pewnym czasie idę więc do burmistrza i pytam czy jest możliwość przekształcenia tego lokalu na budynek mieszkalny. Znowu się nie zgodził, uzasadniając, że jest to teren zalewowy - tłumaczy nasz rozmówca. Sprawa swój finał miała dwukrotnie w Samorządowym Kolegium Odwoławczym, które za pierwszym razem przekazało burmistrzowi sprawę do ponownego rozpatrzenia, a za drugim utrzymało w mocy pierwotną decyzję burmistrza, który na zmianę sposobu użytkowania budynku usługowo-socjalnego na budynek mieszkalny się nie zgodził.
W uzasadnieniu decyzji burmistrza czytamy, że działka znajduje się w obrębie terenu zagrożenia powodzią, w strefie zalewowej, a według studium uwarunkowań działka pana Józefa przeznaczona jest pod tereny leśne.
- No, ale ten budynek już tam stoi? Mam go zburzyć? - zastanawia się mieszkaniec ulicy Gesinga.
Inni mogą, a ja nie...
Pan Józef może by się i poddał i zgodził z argumentacją burmistrza, ale zauważył, że w okolicy, na podobnych działkach jak jego, trwają budowy.
- Zacząłem rozglądać się dookoła i znalazłem kilka budów na takich samych działkach jak moje. Tam się budują, to pozwolenie chyba mają. Pytam burmistrza, kto wydał te pozwolenia. Odpisali mi, ale że nie jestem właścicielem ani stroną w sprawie tych działek, to nie bardzo chcą udzielać mi informacji - mówi mężczyzna.
W piśmie, które pan Józef otrzymał w kwietniu 2021 poinformowano go, że wymienione przez niego działki objęte zostały ustaleniami planów miejscowych, a w związku z tym decyzję o pozwoleniu na budowę wydaje starosta.
Pan Józef z bezradności rozkłada ręce i zastanawia się, co jeszcze mógłby zrobić:
- Ja już jestem na emeryturze, mi to wszystko nie potrzebne, ale syn tam mieszka z rodziną w tym budynku, numer jest nadany. Co ja mam z tym zrobić? Wygonić syna z rodziną? Zburzyć? Puścić z nurtem Czarnej Łady, jak taki zalewowy teren, to niech to popłynie wszystko - ironizuje pan Józef, ale wcale nie jest mu do śmiechu. Mężczyzna martwi się o swoją rodzinę (....)
reklama
Komentarze (0)