12 grudnia biłgorajscy policjanci otrzymali zgłoszenie dotyczące niezabezpieczonej studzienki w rejonie pól w miejscowości Przymiarki.
Policyjna interwencja w szczerym polu
-Policjanci, którzy udali się na miejsce stwierdzili, że w odległości 300-400 metrów od zabudowań znajduje się studzienka, która nie jest przykryta. W związku z tym sporządzili notatkę, którą następnie przekazali do Urzędu Gminy Księżpol -mówi Joanna Klimek, rzecznik prasowy KPP w Biłgoraju.
Udało nam się ustalić, komu tak zależało na zabezpieczeniu studzienki. Policję zawiadomiła pani Monika, która twierdzi, że pierwszy raz zgłosiła sprawę niezabezpieczonej studzienki w Urzędzie Gminy Księżpol latem 2022. Urzędnicy obiecali zająć się sprawą, ale ciągle coś stawało na
przeszkodzie.
Jarosław Piskorski wyjaśnia nam, że zabezpieczenie studzienki leży w zakresie Spółki Wodnej, ale gmina wspiera Spółkę w działaniach. Wszystko miało już być przygotowane do wykonania prac w terenie, ale ostatnio na przeszkodzie w zabezpieczeniu obiektu stanęły warunki pogodowe.
O włos od tragedii
Pani Monika, która w końcu zgłosiła sprawę na Policję, a wcześniej w Urzędzie Gminy, postanowiła, że nie odpuści. Powód mrozi krew w żyłach:
- Chodzi o niebezpieczną odkrytą studzienkę melioracyjną we wsi Przymiarki, w pobliżu zabudowań na polu. Studzienka jest na równi z ziemią, nie ma wieka i jest mało widoczna, porośnięta trawą wokół. Wiele lat temu wpadło do studzienki dziecko zimą idąc polami do szkoły w Rakówce - tłumaczy pani Monika.
- To ja jestem tym dzieckiem...- dodaje po chwili.
-Teraz jestem dorosłą kobietą. I chcę zabezpieczyć to miejsce - podkreśla kobieta.
Pani Monika wraca wspomnieniami do wydarzeń sprzed lat:
-Szłam w zimie do szkoły i wpadłam tam. Mogłam tam umrzeć. Było mi ciężko się stamtąd wydostać, bo metalowe pręty były oblodzone i ośnieżone. Nie miałam się jak ich złapać, żeby wyjść. Stałam w lodowatej wodzie po uda... nie wiem jak długo, może kilka godzin. Obłupywałam lód i śnieg rękami, a jak zamarzały mi dłonie, to te małe rączki wkładałam do buzi, żeby je ogrzać. I łupałam lód dalej. Byłam na początku podstawówki. Szłam polami do szkoły, jak co dzień. Wlot do studni nie był widoczny. Wszystko było zawiane i nie było widać ani polnej drogi, ani studni. Wszystko było równo zawiane śniegiem, a ja szłam przed siebie - wspomina kobieta.
W ubiegłym roku pani Monika wróciła w rodzinne strony i oniemiała, gdy zobaczyła, że niebezpieczny obiekt jest nadal lub znów niezabezpieczony:
-W tamtym roku byłam tam na spacerze z psem i zobaczyłam to miejsce. Niezabezpieczone. Zgłosiłam do Gminy. I od półtorej roku nadal tak to stało. Odsyłali mnie, że albo jest za mokro, albo za grząsko, albo żeby komuś upraw nie niszczyć. Ostatnio dostałam maila, że przykrycie jest niemożliwe z powodu złych warunków atmosferycznych. W listopadzie mówili, że im się koparka zepsuła - mówi pani Monika.
Jednak się dało
Okazało się, że dopiero policyjna interwencja z 12 grudnia przyniosła pożądany skutek. Dzień po wizycie mundurowych obiekt został zabezpieczony. Policjanci potwierdzili, że 13 grudnia przed południem studzienka była już przykryta.
- Dało się to jednak zrobić w niecałą dobę. A wcześniej przez półtorej roku był problem - podsumowuje pani Monika.
Zdjęcia studzienki wykonane na początku listopada 2023:
reklama
Komentarze (0)