10 października na sesji rady gminy Biszcza pojawił się pan Bogdan, mieszkaniec Biszczy, który opowiedział o problemach, z jakimi się boryka on i jego sąsiedzi. Niestety wójta Zbigniewa Pyczko nie było na sesji i ominęła go długa i emocjonalna dyskusja:
"Ta strzelnica nie daje nam żyć! "
-Jestem sąsiadem tej strzelnicy, która miała być sportowa, a okazała się być wojskowa. A teraz chyba coraz bardziej przekwalifikuje się na poligon, bo w tej chwili jest coraz głośniej - zaczął pan Bogdan.
Zaznaczył, że nie występuje tylko we własnym imieniu, ale również w imieniu większości sąsiadów. Pan Bogdan powiedział wprost:
-Ta strzelnica nie daje nam żyć!
-Jestem też ojcem autystycznego, nadwrażliwego dziecka, ale niech moje dziecko nie będzie podstawą problemu, bo sąsiedzi też mają dzieci i mieszkają jeszcze bliżej. Ja sobie nie wyobrażam, jak oni wytrzymują - mówił dalej mieszkaniec Biszczy
-Wyjeżdżają z domu -
odpowiedział ktoś z sali
Pan Bogdan potwierdził, że on z rodziną i z psem również musi uciekać podczas ćwiczeń na strzelnicy. Mówił też o braku szacunku dla okolicznych mieszkańców ze strony strzelających. Zaznaczył, że była to kiedyś strzelnica sportowa i ze względu na warunki ekonomiczne przekształcono ją w strzelnicę wojskową i teraz strzela się z broni, z której strzela się na wojnie.
-Ostatnio podszedłem do nich gdy strzelali i pytam: "Po co Wam stopery na uszach". "Bo jest głośno" - odpowiedział mi strzelający. (...)Ja mieszkami 100 m dalej i oprócz dźwięku jest jeszcze siła uderzeniowa. U mnie drzwi potrafią się ruszać od tego podmuchu -
mówił pan Bogdan.
Mieszkaniec zapewniał, że jak najbardziej popiera strzelnicę sportową, ale strzały na obecnej strzelnicy są jak wybuchy petardy za uchem.
-Jesteśmy podatnikami i nam się chyba chwila spokoju też należy. Chciałby, żeby ktoś, kto ma wpływ na tych ludzi, bo tu przyjeżdżają przeważnie lokalni strzelcy -
mówił dalej
Dzwonili na Policję. Oddzwonił....wójt.
Pan Bogdan powiedział również, że ludzie boją się dzwonić i zgłaszać tego problemu odpowiednim służbom. Opowiedział historię swojego zgłoszenia hałaśliwych strzałów na policję:
-Dzwoniłem na 112 i dysponent nie chciał przyjąć zgłoszenia...za chwilę oddzwonił do mnie pan wójt. Następnie ktoś dzwonił i namawiał mnie psychologicznie, żebym tego nie zgłaszał. W końcu po pół godziny przyjechała policja i stwierdzili, że, rzeczywiście, to nie jest miejsce na takie strzały - opowiada pan Bogdan.
-Ale zastanówmy się, kto tam strzela i dlaczego nie przyjmują zgłoszeń. Sąsiedzi też kiedyś dzwonili i nie można było tego zgłosić na policję. Mnie powiedziano "Bogdan, uważaj, nie odzywaj się za wiele, możesz mieć problemy". Ale ktoś musiał to w końcu powiedzieć głośno - zakończył swoje wystąpienie pan Bogdan.
Wystąpienie mieszkańca Biszczy zostało przyjęte owacjami płynącymi z tyłu sali.
"Ludzie! Miejcie litość dla dzieci"
Pana Bogdana poparła sołtys wsi Budziarze:
-Wierzcie mi, tam czasami nie da się wytrzymać. Człowiek ma wrażenie jakby był na pierwszej linii frontu, a nie u siebie w domu. Dzieci się boją. (...) Miejcie ludzie trochę litości nad nimi, bo jest strzelnica, ale żeby ludzie musieli wyjeżdżać z domu, bo odbywa się prywatna wojna pasjonatów? Miejcie ludzie sumienie! - mówiła sołtys
Za wystąpienie panu Bogdanowi podziękował radny Jerzy Mazurek:
- Mówiłem już o tyn, że od wielu lat była to strzelnica sportowa. Jest to miejsce na strzelanie maksymalnie z KBKS-u, z broni pneumatycznej, która jest cicha, a doskonali technikę strzelania. Ja jestem po tej stronie co pan. Powiedział pan jedną rzecz, która jest dziwna. Żyjemy w Państwie prawa i sprawiedliwości. I teraz jeśli pan chce dochodzić swych praw, to pan jest "personą non gratą" i z panem się nie chce rozmawiać. I nas też się nie chce słuchać tutaj -
mówił radny wskazując na kilku swoich kolegów.
Zmowa milczenia?
Radny Mazurek zaznaczył, że dziwne jest, że dąży się do tego, żeby nie było oficjalnych zgłoszeń:
-Ludzie się boją. Tego też nie rozumiem, ale jestem żywym przykładem, że w obecnych czasach mamy się prawo bać, bo jest dyskryminacja: są ci, którzy mogą mówić, i ten gorszy sort, który siedzi po tej stronie i którego się nie słucha. Do tego momentu doszliśmy w naszej historii - podsumował radny Mazurek.
Radny Stangret nie owija w bawełnę
Nerwy puściły również radnemu Mieczysławowi Stangretowi, który wśród wielu krytycznych słów dotyczących sytuacji związaną ze strzelnicą, możliwych sposobach na jej zlikwidowania i układem w gminie Biszcza, wypowiedział również te:
- O czym tu gadać, to wszystko na wariackich papierach. Jak to powstało, tam nic nie spełniało norm. Dopiero teraz te wały troszeczkę podniesiono (...) To można zlikwidować, ale nie zrobimy tego, za mali wszyscy jesteśmy. Tam regulamin powinien wisieć. Ale jaki regulamin, tam chorągiewek nawet nie ma! Wszystko, za przeproszeniem, mają w du..! Tak to jest - mają w nosie nas! - mówił radny Stangret
Nie moja małpa, nie mój cyrk?
Burzliwą dyskusję dotyczącą strzelnicy podsumowała sołtys wsi Budziarze:
-Czy my żyjemy w jakimś Bantustanie, że my się nie możemy odezwać? Że nie może być społecznego sprzeciwu? Co to znaczy, żeby człowieka zastraszać? Ludzie! Wszyscy wszystkich się boją: to nie moja sprawa, to mnie nie dotyczy; to nie moja małpa, nie mój cyrk! Jak tak będziemy dalej postępować, to faktycznie, ta gmina będzie taka, jaka jest. Każdy każdego będzie się bał i nikt się nie odezwie -
podsumowała sołtys
ZOBACZ TAKŻE:
https://gazetabilgoraj.pl/otwarto-strzelnice-w-biszczy/
Komentarze (0)