Pani Edyta z wykształcenia jest kucharką.
- Nie mam wykształcenia literackiego, jestem po zawodówce. Dobrze się uczyłam z polskiego. Czytałam lektury sobie i bratu i ja je do dziś mam w głowie. I po rosyjsku, i po polsku. Swoim dzieciom nie czytałam bajek, tylko opowiadałam z pamięci. Lubię pisać, choć nie mam warsztatu jako takiego. Piszę wiersze po to, żeby ktoś mógł je przeczytać i przemyśleć. To wystarczy. Pisząc, ja nie szukam i nie nazywam środków stylistycznych, nie planuję, co zastosuję. Ja sobie o czymś myślę i tam wszystko jest. Poprzekręcam, porymuję, czasem trzeba kilka razy przeczytać, żeby zrozumieć. Nie szkolę się od strony technicznej. Ja przelewam myśli, uczucia i emocje - odpowiada mieszkanka Korchowa pytana o warsztat literacki.
Jej rękopis poezji to 73 wiersze. Poetka przyniosła na nasze spotkanie zeszyt zatytułowany Edyta L. "Moja własna poezja" z wydrukowanymi utworami i ręcznie wykonanymi rysunkami.
- Jakieś ilustracje by się przydały, korekta... Ludzie reagują bardzo pozytywnie, jak słyszą moje utwory. Chciałabym spotkać kogoś, kto pomoże mi je wydać, przeprowadzi przez cały proces, bo sama nie wiem za bardzo, jak się za to zabrać i nie stać mnie, by to wydać nakładem własnym - tłumaczy.
Ten zeszycik to wszystko, co mam
Co ciekawe, w jednym z miejsc, gdzie sprząta pani Edyta, znajduje się siedziba lokalnej organizacji literackiej:
- Pokazałam im moje wiersze, ale prezes mi powiedział, że się w nich za bardzo rozebrałam, za mocno się otworzyłam. No i raczej nie chcą mnie w swoich szeregach. Ale ja głupot nie piszę, tylko prawdę - wyjaśnia.
(...)
reklama
Komentarze (0)