Jakiś czas temu zajmowaliśmy się pomnikami i tablicami chwalącymi komunizm w naszym powiecie. IPN opublikował listę obiektów, które powinny zniknąć, a jednak nadał głoszą chwałę MO czy ORMO.
Od tamtej pory część obiektów zniknęła, część miała zniknąć, a tym w Potoku Górnym, sławiącym pamięć MO, miał zająć się Lubelski Urząd Wojewódzki.
Po publikacji artykułu, skontaktował się z nami pan Marian z Zagród (gm. Goraj), który opowiedział nam historię tablicy gloryfikującej organizację PPR i ORMO. Przez wiele lat wisiała na ścianie tablicy remizy strażackiej w Zagrodach.
Mieszkańcy Zagród o zdjęcie tablicy prosili Wójta:
"Wstydem jest, aby do dziś wisząca tablica zatruwała pomięć o patriotach lokalnych i żołnierzach wyklętych" - pisali Patrioci wsi Zagrody do Wójta.
Prośbę o pomoc zgłaszali również do księdza proboszcza:
"Pamiętaj ks. Proboszczu, jak nie pomożesz, będziesz przechodził corocznie pod tą tablicą w dniu święcenia pokarmów w remizie strażackiej wsi Zagrody." - pisali do Proboszcza
Pan Marian mówi, że problemy i powody, przez które nie można było zdjąć tablicy mnożyły się. Tablica wisiała nadal:
- Wiadomo jak przebiegała dekomunizacja w Gminie Goraj. Działo się to przed i po wprowadzeniu ustawy dekomunizacyjnej w Polsce. Jak myślicie, czy ktokolwiek zrobił w tym kierunku krok? Nie, w dalszym ciągu panowała cisza - opowiada pan Marian.
Nasz rozmówca mówi nam, że pewnego poranka mieszkańcy ujrzeli rozbitą tablicę. Ktoś na własną rękę próbował się z nią rozprawić pod osłoną nocy.
-Po pewnym czasie IPN Lublin tablicę zdjął. Pewnie ze wstydu estetycznego. Pozostało po niej do dziś widoczne puste miejsce na ścianie - opowiada.
Jako ciekawostkę nasz rozmówca mówi, że tablica okazała się być płytą nagrobną jakiegoś pruskiego hrabiego - z tyłu znajdowały się napisy w języku niemieckim.
- Z pewnością komuniści użyli jej ze względu na dobrą jakość materiału - dodaje.
"Kilka słów należy poświęcić wymienionemu na tablicy sekretarzowi KG PPR. W czasie okupacji niemieckiej był pospolitym złodziejem. Kiedy skradł konie w Godziszowie otrzymał pierwszą lekcję. Nocą przybyli konni jeźdźcy z Godziszowa i wyprowadzili skradzione konie. Oblali jego zabudowania benzyną i podpalili. Odczekali chwilę, obserwując kto opuści palący się dom. Była to jego żona z dziećmi. Następnie dwaj patrioci: Żelazko z Goraja i Miksza z Frampola w Terechówkach wykonali na zdrajcy wyrok śmierci. Pozostałych dosięgła ręka sprawiedliwości na terenie Polski. " - opowiada pan Marian.
Komentarze (0)