Piękne te Pani dzieła. Jak w ogóle zaczęła się Pani przygoda z szydełkowaniem?
Wszystko zaczęło się od pewnej obietnicy. Mojej mamie bardzo podobały się rzeczy robione na szydełku i chciała coś takiego mieć. W końcu jej powiedziałam: "mamo, w tym roku ci jeszcze nic nie zrobię, ale za rok, obiecuję, że dostaniesz prezent zrobiony na szydełku". I tak to się zaczęło. To było w monecie, gdy wybuchła pandemia. Zaczęłam oglądać tutoriale na YouTube. W międzyczasie nauczyłam się czytać schematy. Po drodze był święta Bożego Narodzenia i wtedy zrobiłam pierwsze prace. Od tamtej pory jakoś tak to wszystko powoli idzie. Poza tym bardzo mnie to szydełkowanie odstresowuje i odpręża. Stało się moją pasją.
Naprawdę wszystkiego nauczyła się Pani sama, oglądając filmiki w internecie?
Tak. Szydełkować nauczyła się sama. Jak jeszcze chodziłam do szkoły, chciałam, żeby ciocia mnie nauczyła szydełkować, ale mi powiedziała, że nie mam do tego cierpliwości. A teraz się okazuje, że jednak mam. Dziś w internecie jest wszystko. Oglądałam więc darmowe filmy instruktażowe na YouTube. Tym bardziej że akurat zaczął się wtedy lockdown. Siedziałam więc w domu i się uczyłam. Panie dzielą się darmowymi wzorami. W zamian chcą, by prace, które publikujemy w internecie, podpisywać, że są wykonane z ich wzorów.
Czyli dla Pani pandemia to był okres samorozwoju?
W sumie tak. Syn odrobił lekcje, potem bawił się na dworze, a ja siedziałam, oglądałam i powoli zaczynałam. Nigdy wcześniej szydełka w ręku nie miałam. Ale robiłam to, co instruktorka pokazywała. Ona w prawo, ja w prawo... To jest jak matematyka, trzeba zapamiętywać wzory, powtarzać. Jak coś się źle policzy, to później widać po rozłożeniu pracy.
Zaczęło się od prezentu dla mamy. Teraz ma Pani już spory asortyment. A klienci? Są chętni na pani prace?
(...)
Cała rozmowa z artystką z Korchowa, tylko w papierowym wydaniu Nowej Gazety Biłgorajskiej. Już we wtorek, w kioskach, sklepach i punktach kolportażu, w całym powiecie biłgorajskim.
reklama
Komentarze (0)